No comments

Apostoł Paweł napisał: Mając żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!

- 1 List do Tymoteusza 6:8

Świadome kupowanie - uwagi praktyczne


1. Zanim coś kupuję, zastawiam się, czy na pewno potrzebuję danej rzeczy. W tym celu warto stosować zasadę 10 sekund, polegającą na tym, że przed jakimkolwiek zakupem robimy krótką pauzę. Trzeba pamiętać, że po zaspokojeniu podstawowych potrzeb życiowych, decydującą rolę w zakupach odgrywają, często nieuświadomione, emocje. Można wykorzystać oczekiwanie w kolejce przy kasie na przejrzenie zawartości koszyka i wyjęcie 2-3 nadprogramowych artykułów. W przypadku większych zakupów warto powstrzymać się od zakupu przez 24 godziny, miesiąc lub dłużej, aby przekonać się, że rzeczywiście danej rzeczy potrzebujemy. Satysfakcja, że czegoś nie kupiłem, jest z reguły większa niż przemijające zadowolenie z wydania pieniędzy. 

2. Zapisuję każdy wydatek (co do grosza, bo liczy się każdy grosz) w specjalnie przygotowanej tabeli. Na początku wydaje się to trudne, lecz z czasem staje się nawykiem, dzięki któremu zyskujemy większą kontrolę nad domowymi finansami. Można łatwo prześledzić, na co wydajemy pieniądze w kolejnych miesiącach, stwierdzić czy poziom wydatków rośnie lub maleje, czy przekracza poziom miesięcznych lub rocznych dochodów, a także rozsądnie planować przyszłe wydatki. Nie chodzi jedynie o cięcie wydatków, lecz o życie zgodnie z wartościami. Mając większą świadomość na co przeznaczamy pieniądze, niektóre wydatki zmniejszymy, podczas gdy inne zwiększymy. 

3. Oszczędność, uważana niegdyś za przyczynę bogactwa narodów, została zastąpiona kartą kredytową lub debetową, które umożliwiają natychmiastowe  zaspokajanie pragnienia posiadania.  Zamiast zakupów na kredyt dobrze jest odkładać co miesiąc (do koperty lub przelewem na subkonto) określoną kwotę na wymarzoną rzecz lub inne, zaplanowane wydatki (np. wakacje). Używanie karty kredytowej lub wchodzenie na debet może być uzasadnione tylko wyjątkowo koniecznością zaspokojenia podstawowych potrzeb. Lepiej jednak, gdy niespodziewane wydatki finansujemy z tzw. poduszki finansowej, a więc puli odłożonych wcześniej pieniędzy. 

4. Proponuję nie płacić za zakupy kartą, lecz pieniędzmi z portfela. Płacąc realnymi pieniędzmi łatwiej kontrolować wydatki i uświadomić sobie, że pieniądze to „środek wymiany” naszego czasu i energii życiowej. Ciekawym pomysłem jest noszenie w portfelu jedynie niewielkiej kwoty pieniędzy, co pozwoli uniknąć wielu nadarzających się „okazji”. 

5. Jeśli podejmując decyzję o zakupie, z tyłu głowy pojawia się uczucie dyskomfortu, skrupułów, wyrzutów sumienia - powstrzymaj się od kupienia. Często racjonalizujemy i próbujemy zagłuszyć ten wewnętrzny głos zdrowego rozsądku. A co tam, kupię. Potem zwykle tego żałujemy.

6. Odwrotnością rozrzutności jest skrupulanctwo - to także uciążliwa przypadłość. Przesadne zastanawianie się nad każdym wydatkiem potrafi zatruć dobre samopoczucie. Warto kierować się zdrową równowagą.

7. Konieczność dokonywania codziennych drobnych wyborów pomiędzy dziesiątkami produktów, które różnią się tylko nieznacznie, potrafi przyprawić o ból głowy. Warto wtedy rzucić monetą - orzeł czy reszka. Proste i skuteczne.

Świadome kupowanie

„Ceną zaś rzeczy jest ilość tego, co nazwałbym życiem, które należy za nią wymienić – natychmiast albo w ostatecznym rozrachunku”.

Nabywając przedmioty lub usługi wydajemy oczywiście pieniądze, ale tak naprawdę wydatkujemy swoje życie – swój czas i energię życiową, które spożytkowaliśmy na zarobienie tych pieniędzy. Sięgając do portfela warto zadać sobie pytanie, czy chcę „wymieniać” cząstkę (a czasem dużą część) swojego życia na daną rzecz, czy odpowiada to moim rzeczywistym potrzebom, wartościom i czy przez tak rozumiany wydatek uzyskam prawdziwą satysfakcję. Ważne, aby być świadomym wyborów, jakich dokonujemy, kupując nawet podstawowe artykuły, a tym bardziej decydując się na większy wydatek, np. sprzęt AGD. Czy rzeczywiście kilka złotych więcej lub mniej nic nie znaczy? Drobne różnice w cenie pomnożone przez setki transakcji, których dokonujemy dzień po dniu, mogą przynieść oszczędności lub świadczyć o lekkomyślnym trwonieniu życia. Dlatego dosłownie liczy się każdy grosz. 

„Czy zawsze mamy się zastanawiać, jak zdobyć więcej, zamiast cieszyć się niekiedy tym, co posiadamy, nawet jeśli posiadamy mniej?”

Innym kierunkiem życia w prostocie jest świadome ograniczanie wydatków, w tym zwłaszcza na nowe rzeczy. Jest to pod prąd kulturze konsumpcji, która nakłania nas do kupowania nowych przedmiotów, odpowiadających aktualnej modzie. Pozbywamy się rzeczy (np. telewizorów kineskopowych) nie dlatego, że są popsute i nie można ich naprawić, lecz ze względu na presję reklamy, otoczenia, nowy design, zaawansowane technicznie funkcje, które w niewielkim stopniu używamy. Ludzie kultywujący prostotę są świadomi swoich potrzeb, nie kupują rzeczy pod wpływem impulsu, jeżeli rzeczywiście coś potrzebują w miarę możliwości kupują rzeczy używane lub tworzą sieć samopomocy sąsiedzkiej, polegającej na wzajemnym udostępnianiu rzadko potrzebnych przedmiotów. 

 „Zdobywszy to, co potrzebne do życia, może jednak dokonać innego wyboru niż zdobywanie nadmiaru, może się teraz zdobyć na odwagę i żyć…”

Cytaty pochodzą z książki Walden, czyli życie w lesie autorstwa Henry D. Thoreau, wydanej w 1854 r. (!), stanowiącej krytykę współczesnego świata zachodniego, wraz z jego konsumpcjonizmem i obojętnością na niszczenie natury.

Gromadzenie rzeczy

Jednym z elementów prostego życia jest ograniczanie liczby przedmiotów, którymi otaczamy się. Gromadzenie rzeczy materialnych ma zapewniać poczucie bezpieczeństwa, jest oznaką statusu społecznego. Lubimy coś posiadać, mieć na własność. Uczy się nas, że nabywanie i gromadzenie majątku jest nieodzowną częścią naszego ziemskiego bytowania, a to, kim jesteśmy, jest w znacznej mierze odbiciem tego, co posiadamy. W kulturze nakierowanej na konsumpcjonizm kupowanie nowych rzeczy w coraz większej ilości ma być receptą na szczęśliwe życie.
W rzeczywistości powiększanie stanu posiadania powoduje rozliczne problemy – poza wydanymi pieniędzmi, musimy mieć odpowiednią ilość wolnego miejsca, musimy dbać o przedmioty, czyścić je, naprawiać, strzec przed innymi. Kupujemy rzeczy, które rzadko używamy albo wykorzystujemy jedynie niewielki procent ich szerokich możliwości. Tracimy pieniądze, czas i energię. Zmniejszając stan posiadania zyskujemy przestrzeń w naszych mieszkaniach i pozbywamy się sporych problemów.  Gdy nie masz czegoś, jedynym problemem jest to, że tego nie masz.

Oto kilka pomysłów, jak ograniczyć stan posiadania:

1.      W domu można znaleźć szereg urządzeń lub innych przedmiotów, które wykorzystujemy niezmiernie rzadko albo tylko raz. W moim przypadku była to np. sokowirówka. Swego czasu kupiłem prostownik do ładowania akumulatora w samochodzie, którego nie użyłem ani razu. Warto przejrzeć stan swojego posiadania. Poza rzeczami podstawowymi, to jest takimi, które stale lub cyklicznie używamy, gromadzenie innych przedmiotów i urządzeń jest stratą miejsca i pieniędzy.
2.      Książki po przeczytaniu w zasadzie jedynie cieszą oko i zbierają kurz, tkwiąc bezużytecznie na półkach. Proponuję przeprowadzić ich solidny przegląd, zachowując jedynie te pozycje, do których na pewno wrócimy. Z drugiej strony nawet ulubione książki można wypożyczyć w bibliotece. Co do pozostałych książek proponuję je sprzedać na Allegro, w antykwariacie lub oddać do biblioteki. Miła, przynajmniej dla mnie, jest świadomość, że coś, co leżało do tej pory na półce, będzie wykorzystywane przez innych. 
3.      Podobnie jest z filmami na DVD. Po jednorazowym obejrzeniu film trafia na półkę. Można udawać, że kolekcjonujemy filmotekę, ale w praktyce do raz obejrzanych filmów wraca się raczej rzadko. Znacznie lepiej korzystać z wypożyczalni. Wydamy mniej pieniędzy, zaoszczędzimy miejsce na półce, wrażenia pozostaną te same. Pozbawimy się jedynie ulotnej satysfakcji posiadania na własność.
4.      W przypadku różnego rodzaju pamiątek łudzimy się, że kiedyś, może na emeryturze, usiądziemy sami lub z dziećmi na kanapie i będziemy wspominać, jak to drzewiej bywało. Może lepiej skupić się na teraźniejszości, a zapełnione notatkami, listami i kartkami z życzeniami pudła solidnie przejrzeć, zachowując jedynie kilka wyjątkowych, wiekopomnych dzieł. Ciekawym pomysłem jest digitalizacja (przy użyciu skanera lub aparatu) dokumentów, listów, kartek, rysunków, a więc przeniesienie ich do katalogu w komputerze.
UWAGA! Powinniśmy zachować ostrożność przy gromadzeniu zdjęć w wersji cyfrowej - zwykle przechowujemy setki, a może tysiące, zdjęć, których nie mamy czasu ani przejrzeć i uporządkować, ani tym bardziej się nimi pozachwycać. Może warto narzucić sobie samemu jakieś ograniczenia w trzaskaniu cyfrówek, przykładowo do 50 zdjęć z wakacji, podobnie jak przy analogowych aparatach, gdy film miał 36 klatek i spust migawki naciskało się bardzo rozważnie.
5.      Jest w nas, a przynajmniej u mnie, tendencja do posiadania faktur, urzędowych pism, książek w formie papierowej, gdy tymczasem Internet daje możliwość otrzymywania faktur i rachunków drogą elektroniczną, coraz bardziej dostępne są książki w formie e-booków. Obecnie świadomie staram się nie drukować czegoś, czego absolutnie nie muszę.

Więcej o gromadzeniu rzeczy opowiada krótki film Opowieść o rzeczach , który gorąco polecam.


Więcej filmików Annie Leonard znajdziecie tutaj. Polecam!!!

Voluntary Simplicity (VC), czyli dobrowolna prostota.

Your Money or Your Life by Joe Dominguez, Vicki Robin (1999, Paperback, New)
Ruch VS poznałem w 2002 r. poprzez lekturę Świata po kapitalizmie Davida C. Kortena. W rozdziale poświęconym przemianom kulturowym wspomina on o książce Your Money or Your Life: Transforming Your Relationship with Money and Achieving Financial Independence Joe Domingueza i Vicki Robin, wydanej w 1992 r. Korten pisze: "jej przesłanie jest proste, a zarazem budujące. Możemy poświęcić swoje życie na robienie pieniędzy i kupowanie mnóstwa zbędnych rzeczy, których w rzeczywistości wcale nie chcemy i nie potrzebujemy. Z drugiej strony możemy zastanowić się, co rzeczywiście czyni nas szczęśliwymi, zacząć kontrolować wydatki i korzystać z życia. Wybór życia w prostocie oznacza spędzanie mniejszej ilości czasu na zarabianiu pieniędzy i prowadzenie egzystencji uniezależnionej od przedmiotów. Oznacza po prostu życie. To nie jest wezwanie do poświęceń. To jest wezwanie do prowadzenia lepszego, bardziej wartościowego i satysfakcjonującego życia. To osobisty wybór, jakiego warto dokonać". Jest to odwrót od udziału w wyścigu szczurów w świecie, w którym "normalny  oznacza noszenie kosztownych ubrań, które kupuje się dzięki ciężkiej pracy, przepychanie się przez korki kupionym na raty samochodem, by dojechać do pracy, którą musisz wykonywać, żeby płacić za ubrania, samochód i dom, który zostawiasz pusty na cały dzień, aby zarobić na jego utrzymanie." 

W dobrowolnej prostocie chciałbym podkreślić słowo „dobrowolna”. Jako Polacy mamy za sobą doświadczenie szarej rzeczywistości PRL-u i w pewien sposób reagujemy alergicznie na głos wzywający do samoograniczenia w zaspokojeniu marzeń o dostatnim życiu. Z pewnością nie o taką zgrzebną prostotę mi chodzi. Nie miała ona także nic z dobrowolności. Bieda i niedostatek nie powinny mieć miejsca. Produkcja i konsumpcja bogactwa odrywa pracę i kapitał od zadań, które są bardziej społecznie pożądane. Nie zlikwidujemy zjawiska nędzy dopóki relacjami między nami rządzić będzie kategoria zysku. Dlatego pierwszy krok, który mogę uczynić, by zmniejszyć swój udział w nadmiernej eksploatacji, to żyć prosto.

Akcent na słowo "dobrowolna" (voluntary) ma uświadomić, że to my jesteśmy odpowiedzialni za własne życie, niezależnie od tego, jak bardzo zostaliśmy zdławieni przez media i reklamę opiewające konsumpcyjny styl życia. "Prostota" oznacza życie skoncentrowane na tym, co dla nas najbardziej istotne, zaspakajanie rzeczywistych potrzeb zamiast zachcianek, osiągnięcie (i nieprzekraczanie) punktu równowagi określanej terminem "enough" - "dosyć", który oznacza zerwanie z materialistyczną koncepcją "więcej oznacza lepiej". Do prawdziwego zadowolenia w życiu zdecydowanie "wystarczy mniej".

W tytule mojego blogu pojawia się pojęcie minimalizmu [poprzednio nazwa blogu brzmiała: Minimalizm - droga do prostego życia]. Jest ono ściśle związane z pojęciem prostoty. Obie koncepcje walczą z coraz większą złożonością współczesnego świata, konsumpcjonizmem, poglądem głoszącym, że kupowanie rozwiąże nasze problemy, że ciągle potrzebujemy więcej. Minimalizm jest rozwinięciem prostoty i polega na poprzestaniu na tym, co jest absolutnie niezbędne oraz pozbyciu się wszystkiego, co niepotrzebne. To, co niepotrzebne, jest bowiem luksusem i marnotrawstwem. Eliminując rzeczy zbędne, robimy przestrzeń dla tego, co zasadnicze.

O różnicy między minimalizmem i dobrowolną prostotą oraz dlaczego nie uważam siebie za minimalistę możecie przeczytać na blogu Minimal Plan tutaj.


Więcej na temat książki Your Money or Your Life w poście: (Twoje) pieniądze albo życie! Wprowadzenie

Polecam także wpis: Od niezależności finansowej do finansowej integralności